Weekend w Tatrach

Hej!!! 
Dzisiejszy post będzie chyba najdłuższy z dotychczasowych jakie się pojawiły. Byłam w Tatrach krótko, tylko 4 dni, ale jest dużo do pisania. 


Dzień 1
Zacznę od tego, że o godzinie 00.50, 25 stycznia wyjechałam z mojej miejscowości i wtedy zaczyna się nasza podróż. Pierwszym celem był Kraków. Większość drogi do Krakowa przespałam. Byliśmy tam ok. 7.30. Zaparkowaliśmy w pobliżu Wawelu. Na początku udaliśmy się do smoka. Porobiliśmy zdjęcia i czekaliśmy zacznie ziać ogniem. 



Następnie skierowaliśmy się do kas, żeby pozwiedzać Wawel. Na godzinę 9.30 mieliśmy zwiedzanie Skarbca Koronnego. Uprzedzam, że do chyba wszystkich "atrakcji" trzeba zostawić plecak w depozycie. Jak dla mnie głupie, bo czym się różni plecak od torby, którą można wnosić. Zdjęć oczywiście robić nie można. Te zwiedzania zawsze są dla mnie bardzo nudne. Nie wytłumaczę czemu, po prostu mnie nudzą zamki. W skarbcu znajduje się m.in. szczerbiec, którym koronowano królów Polski. Znajdują się tam bronie, zastawy stołowe, biżuteria i wiele innych rupieci. 




Potem mieliśmy godzinę przerwy, ponieważ o 10.55 mieliśmy wejście do Prywatnych Apartamentów Królewskich. Zwiedzanie jest tylko i wyłącznie z przewodnikiem. Przed oglądaniem apartamentów sprawdzali nas, przechodziliśmy przez bramki i musieliśmy założyć specjalne ochraniacze na buty. Była nas grupka ok. 15 osób i przewodnik. W tym samym miejscu są także Reprezentacyjne Komnaty Królewskie, które można zwiedzać samemu. W prywatnych komnatach zwiedzanie trwa ok. 1h. Zwiedza się bardzo duże pomieszczenia, gdzie przewodnik opowiada praktycznie o wszystkim co się tam znajduje. Jaki okres, skąd się wzięło w zamku i co robiło się w danym pomieszczeniu. Są tam m.in. Sala kolumnowa, Kurza Stopka, Sypialnia gości królewskich. Sale znajdują się na pierwszym piętrze zamku. Dużo ciekawych rzeczy można się dowiedzieć. Znajduje się tam najwięcej obrazów i arrasów oraz porcelana. Stoją pojedyncze meble. Zwiedziliśmy tylko to i w katedrze poszliśmy do grobów Kaczyńskich i Piłsudzkiego. 
Potem udaliśmy się na rynek główny. Weszliśmy do kościoła Mariackiego i pokręciliśmy się przy pomniku Mickiewicza. Kupiliśmy pocztówki i magnesy. 


Z Krakowa wyjechaliśmy o 13 i zakopianką kierowaliśmy się na Murzasichle, gdzie nocowaliśmy. Korków nie było, więc droga zajęła nam ok. 2h. Po przyjeździe do Murzasichle już nic nie robiliśmy. Tak minął nam pierwszy dzień wyjazdu. 
Dzień 2 
Wstałam ok. 6.30 i w 15 min się ubrałam i pojechałam do Gliczarowa Górnego (post o Gliczarowie) na wschód słońca. Byliśmy ok. godziny, i przez większość czasu robiliśmy zdjęcia. Wrzucę wam parę fotek.





Postanowiliśmy iść na narty, a raczej się nauczyć. Znalazłam wcześniej stok na który chcę iść (Stacja Narciarska). Wykupiliśmy na godzinę instruktora (2 osoby - 110 zł + sprzęt narciarski). Podczas tej godziny instruktor powiedział, że mogę już sama jeździć, a siostra nie. Jak na krótki wyjazd dobre i to.


Teraz przechodzimy do rzeczy przez którą pojechaliśmy w góry. Celem wyjazdu jest Puchar Świata w skokach narciarskich. Mieliśmy bilety tylko na kwalifikacje, które były w piątek, 26 stycznia. Wiedzieliśmy, że w Zakopanem są tłumy i korki, dlatego pojechaliśmy autobusem. O 15 wysiedliśmy na przystanku i skierowaliśmy się w stronę skoczni. Na bilecie było napisane, że bramki są otwarte od godziny 16, ale zanim doszliśmy i kupiliśmy trąbki i czapki. Było przed 16, ale można było wchodzić, więc weszliśmy i nawet spotkałam moją wychowawczynię  z 4-6 szkoły podstawowej. Na skocznię nie można wnosić butelek i nie wiem co jeszcze, bo tylko to mi zabrali. Od 16 zaczynały się treningi, były dwa zwieńczone kwalifikacjami. Bilety na kwalifikacje kosztowały 30 zł i nie było podziału na sektory, czyli idziesz na sektor który chcesz. Podobno na skoczni było 26 tysięcy kibiców. Ja tego jakoś nie odczułam, bo nie widziałam ile osób było w moim sektorze. Wstawię parę zdjęć z mojego sektora, który był przy zeskoku i z sektoru gdzie poszedł mój tato, zaraz przy wyjściu z progu.





Dzień 3 
Jest to sobota i naszym celem jest dziś Morskie Oko. Do Zakopanego przyjechaliśmy samochodem, który zostawiliśmy na parkingu i busem pojechaliśmy na Palenicę Białczańską. Szliśmy na piechotę, ta droga mi minęła nawet szybko, ale bardzo się zmęczyłam. Wiadomo inne warunki zimą, inne latem, ale ja tam prawie padłam. Myślę, że to przez chorobę, którą miałam, jak potem się okazało, całe ferie. Ogólnie szlak był raz w śniegu, raz normalny asfalt, czyli powierzchnia zmienna. Na skrótach, które tam są było baaaaardzo ślisko. Poszłam pierwszym, ale ledwo co tam weszła, byłam tak przytulona do poręczy. Parę razy uratowała mnie przed upadkiem. Potem przeszłam za poręcz i szłam obok szlaku gdzie nie było tak wyślizgane. 


Droga do Włosienicy nie jest zła, ale od Włosienicy to lodowisko, gdy się idzie do Morskiego Oka to nie czuć, aż tak tego. W drodze powrotnej nawet ja się wywaliłam i 2 innych członków mojej rodziny. Tej części trasy nie pokonują konie, więc wszyscy na nogach i nie widziałam osoby, która się nie poślizgnęła w tej części. 
Morskie Oko zimą wygląda przepięknie. W schronisku jak zawsze walka o stolik, nam się udało szybko znaleźć i zjedliśmy po szarlotce i wypiliśmy herbatę. Poszłam także zrobić pieczątki do książeczki GOT PTTK. 



Po zejściu do Palenicy wsiedliśmy w bus i pojechaliśmy do Zakopanego. Wysiedliśmy przy skoczni i jeszcze przed skocznią obejrzeliśmy 2 serię konkursu drużynowego. Po zawodach skierowaliśmy się w stronę Krupówek, dojście tam było sztuką, bo chyba władze zapomnieli posypać i odśnieżyć chodniki. Myślę, że w ten weekend były też zawody "Kto zaliczy bardziej widowiskową wywrotkę". Krupówkami poszliśmy, żeby było szybciej do samochodu i tak się skończył dzień 3.
Dzień 4
Dnia czwartego był plan podróży na Słowację, a dokładnie na Chodnik koronami drzew.


Ten chodnik znajduje się w miejscowości Zdiar ok. 15 km od granicy z Polską. Chodnik nie jest bardzo popularny, bo dość nie dawno został otworzony. Żeby się tam dostać trzeba wjechać kolejką krzesełkową (góra-dół 9 euro) albo wejść pieszo (ok.40min). My wjeżdżaliśmy kolejką, bo szlak był bardzo oblodzony. Normalnie tą kolejką jeżdżą narciarze, ponieważ jest tam stok narciarski. 


Godziny otwarcia ścieżki są różne, zależy od pory roku. Cennik wygląda tak:
Dorosły - 8 euro
Dzieci od 3 do 14 lat, seniorzy powyżej 65 lat, osoby z niepełnosprawnością - 6,50 euro
Bilet rodzinny (2x dziecko, 2x dorosły) - 21 euro
Dodatkowe dziecko w wieku do 14 lat - 5,50 euro
Dzieci do lat 3 - wstęp wolny.
Ścieżka ma 1,2 km, kończy się 32 metrową wieżą widokową. Jest jedna atrakcja tej wieży, aby nie tracić czasu na schodzenie można zjechać zjeżdżalnia (koszt 2 euro), w okresie zimowym jest zamknięta. 
Ścieżka posiada programy edukacyjne, przystanki o charakterze adrenalinowym, Jak dla mnie nie było tam adrenaliny. 





Idąc coraz wyżej, wiało coraz mocniej. Tak, na ścieżce idziemy coraz wyżej, ale nie są to nagłe wzniesienia, nawet nie czuć, że idzie pod górę. Chodnik pokonuje się szybko, jest widok na Tatry, ale jak my byliśmy to były trochę przykryte chmurami.


Na sam koniec wchodzimy na wieżę widokową, wejście jest kręte i stopniowo podchodzimy pod górę. Wiatr coraz mocniejszy, na samym szczycie wieje bardzo mocno. Atrakcją jest siatka na środku wieży, tylko dla odważnych i widok na Tatry. Według mnie jest to bardzo fajna rzecz i warto wpaść na Słowację i to odwiedzić, a jest na prawdę blisko.




Po powrocie do Zakopanego, robimy zakupy na Krupówkach i wracamy do Murzasichle się pakować. Następnego dnia wyjeżdżamy. Jeśli ktoś wybiera się na krótki wypad to polecam miejsca, które tu opisałam. W drodze powrotnej nigdzie się nie zatrzymujemy na zwiedzanie, więc tego dni nie będę opisywać. 


Mam nadzieję, że post się podobał i komuś może pomoże zaplanować wycieczkę. Do następnego :) Kamila :) 
Odnośnie zdjęć, zdjęcia są prywatne, więc proszę bez mojej wiedzy nie rozpowszechniać itp., w razie pytań kamila.komon@interia.pl

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Góry świata w 80 stronach

Może by tak pojechać do NORWEGII...